07.11.2023 Nie bójmy się sięgać do tradycji

To, że panie z Koła Gospodyń „Malwy” z Sierzna potrafią wyczarować pyszne dania, wiadomo nie od dziś. Przyrządzone potrawy serwują przy różnych okazjach. Teraz ich kulinarny talent potwierdzono przyznaniem certyfikatu Zielone Serce Pomorza.

Działają od 5 lat. Każdy rok jest dla nich równie intensywny i pracowity, choć ciągle sobie obiecują, że odpoczną. W tym roku na początku kwietnia wystartowały w Powiatowych Prezentacjach Stołów Wielkanocnych w Czarnej Dąbrówce. W imprezie wzięły udział po raz drugi. Ich stół odróżniał się od wszystkich innych. Potrawy panie wyeksponowały na... mchu. Przykuwały uwagę, a o to przecież chodzi. No i w ciągu kilku chwil wszystko zniknęło z talerzy. Kreatywnością wykazały się także podczas VIII Turnieju Kół Gospodyń Wiejskich w Bytowie. W kategorii strój zaproponowały sukienkę z kory brzozy i sosny.

Gorączkowe przygotowania poprzedziły jednak starania o uzyskanie certyfikatu Zielonego Serca Pomorza. - Wiedziałyśmy, że nim zbierze się komisja oceniająca, minie jakiś czas. Nie zdecydowałyśmy się więc na podanie potrawy gotowanej na bieżąco - mówi Edyta Gostomczyk, przewodnicząca KGW „Malwy” z Sierzna. Panie postawiły na tradycyjne weki. Zastanawiały się jednak, co podać. - Jedna z naszych członkiń powiedziała, że ma grzybki w marynacie. W mojej piwnicy na półce też stały. Zeszłyśmy więc do naszych piwnic i dzwonimy do siebie. „Ile masz?” - zapytałam koleżankę. „Słoik” - odpowiedziała. U mnie też ostał się ostatni. No to klops... Przecież nie pojedziemy z jednym - opowiada o przygotowaniach E. Gostomczyk. Okazało się jednak, że w takiej samej zalewie można też umieścić pieczarki. - Jako koło urządziłyśmy wspólne marynowanie. Chciałyśmy pokazać, że tego popularnego grzyba można podać w innej formie, nie tylko jako farsz - mówi E. Gostomczyk.

Wygrana i zdobycie certyfikatu było dla pań dużym zaskoczeniem. - To, że nasze dania smakują, widziałyśmy po minach osób próbujących naszych potraw. Słyszałyśmy ich opinie. Okazuje się, że wciąż możemy czymś nowym zaskoczyć i podbić podniebienia komisji - mówi E. Gostomczyk.

Potrawy, które „Malwy” serwują, powstają z przepisów członkiń. - Każda z nas ma jakieś specjały, które później wspólnie przygotowujemy. To nie tylko kulinarne smakołyki, ale i proste wyroby. Nie tak dawno rozmawiałyśmy o kiszonych ogórkach. Okazało się, że każdej wychodzą inne. Jedne lepsze, inne nieco mniej. Zebrałyśmy więc z ogrodów ten owoc i wspólnie przygotowałyśmy najlepszą wersję. Same dla siebie zorganizowałyśmy warsztaty - mówi E. Gostomczyk, dodając: - To dla nas również okazja do rozmów o potrawach. Okazuje się, że nawet te popularne w każdym domu inaczej przygotowywano. Przykładowo czerninę u jednych podawano z makaronem, u innych z ziemniakami. Jedni gotowali na kompocie, drudzy wyłącznie na suszonych owocach.

Niedawno panie uczestniczyły w przygotowaniach do publikacji książki kucharskiej zawierającej kaszubskie dania. - Proponując dwa przepisy, skorzystałyśmy z naszego doświadczenia. Mamy zeszyty. U mnie zachował się jeszcze ten po mamie. Ona z kolei wpisów dokonała po warsztatach, które poprowadziła kucharka korzystająca z jeszcze przedwojennych receptur. Sięgamy do naszego lokalnego kulinarnego bogactwa. Nasza kuchnia, choć może nie tak skomplikowana, bogata w składniki, to jest wyjątkowo smaczna. Warto sięgać do tej tradycji. Nie miejmy kompleksów, w niczym nie ustępuje potrawom z innych regionów świata. Pytajmy starszych o to, co dawniej gotowano, zachowajmy tę tradycję - zachęca E. Gostomczyk.

Certyfikat Zielonego Serca Pomorza to nie tylko potwierdzenie jakości. - Osoby przechodzące obok naszego stoiska, zatrzymują się, dopytują, czym jest marka Zielonego Serca. To przyciąga, sprawia, że chętniej wybierają te produkty - mówi E. Gostomczyk, dodając: - Dla nas to też dodatkowa motywacja do tego, by utrzymać jakość certyfikowanego produktu.

S.C.